Słońce zachodzi na niebie…
widać barwy czerwieni i złota,
zaraz słońce się schowa…
nastanie noc ciemna, gwieździsta.Patrzę na zachód słońca
i myślę czy jutro świt mnie zastanie..
Czy się obudzę by zacząć od nowa?
Czy zastanę nowy dzień?I wciąż pytam od nowa…
I proszę Boga, żebym nie wstała
choć chcę, żeby tej prośby
jeszcze nie słuchał…
Bo jeszcze mam jakąś cząstkę nadziei
na nowy wspaniały dzień.Choć dni już coraz mniej szczęśliwe
i wciąż się lękam jutra…
I czuję strach,
choć nie mam czego się bać.
Bo czego się boję? Matury?
To przecież pestka….A ja się boję, że nie zdam…
że coś pójdzie nie tak…
I żeby nie czuć strachu
wolę się zabić.. wolę zniknąć…
i jutrzenki nie zobaczyć
zasnąć na wieki…